Grudniowe okno
Zanim zacznę pokazywać przygotowania naszego domku do Świąt, chciałam jeszcze przywołać kilka innych wspomnień. Kilka dni temu czytałam bardzo dobry felieton Beaty Pawlikowskiej, w którym pisała, że jasne dni listopadowe i właśnie grudniowe dlatego sa takie krótkie, a ciemność taka długa, żebyśmy w tej intymnej w sumie aurze nie rozpraszali się, a mieli czas na przemyślenia, refleksje, na wybaczenie tym, którzy nas skrzywdzili i na myślenie o zmianach w sobie. Bardzo mi się to spodobało. Pomyślałam chwilę i wyszło na to, że ja tak traktuję te miesiące właśnie. Więcej wtedy nas sobą myślę. Ale własnie nie tylko nad sobą. Wielokrotnie pisałam, że kuchnia to moje ulubione miejsce w domu. W każdym domu. Ta moja, blokowa daleka jest od tej wymarzonej, wiejskiej i swojskiej. Ale ma taki kącik, w którym uwielbiam siedzieć. Tak było np wczoraj- cicho szumi radio i Trójka, w piekarniku robi się ciasto, jest cicho, ciepło, a ja....w oknie. I patrzę w ilu domach świeci sie światło, na przechodniów którzy spieszą się do domu, na widoczne w oddali światła samochodów. To jedno z moich ulubionych zimowych zajęc.. wiele razy, jak budziłam się w nocy czy też nad ranem, stawałam w oknie i patrzałam...a to jak spokojnie sypie sobie śnieg, a to słuchałam jak świszcze wiatr, patrzałam w okna innych bloków i jak zobaczyłam światło w którymś z mieszkań, zastanawiałam się, czemu ten ktoś nie śpi? czy szykuje się do pracy? wrócił? czy ma małe dziecko, do którego wstał? a może jest chory i szuka lekarstw? Pisałam sobie scenariusze, uspokajałam myśli i wracałam do łóżka.
Innym skojarzeniem okiennym jest światło w nim. Wracam z pracy i automatycznie patrzę w okno: świeci się czy nie? jak widzę żółty prostokącik, wiem że ktoś jest, czeka i czuwa. Sama robię identycznie: zostawiam światełko w kuchni, właśnie takie małe, żeby tylko było. Żeby Ci, ktorzy kierują się do mnie-trafili. Żeby wiedzieli, że są wyczekiwanymi gośćmi. Że jestem, czekam. I lubię jak w domu pachnie, najlepiej świeżo pieczonym ciastem, Ale i jakimś czosnkowym mięskiem, aromatyczną zupą. Lubię jak w takim momencie do mieszkania wchodzi mąż i mówi: miałem nadzieję, że to u nas tak pachnie..:)
dobrej nocy :)
Innym skojarzeniem okiennym jest światło w nim. Wracam z pracy i automatycznie patrzę w okno: świeci się czy nie? jak widzę żółty prostokącik, wiem że ktoś jest, czeka i czuwa. Sama robię identycznie: zostawiam światełko w kuchni, właśnie takie małe, żeby tylko było. Żeby Ci, ktorzy kierują się do mnie-trafili. Żeby wiedzieli, że są wyczekiwanymi gośćmi. Że jestem, czekam. I lubię jak w domu pachnie, najlepiej świeżo pieczonym ciastem, Ale i jakimś czosnkowym mięskiem, aromatyczną zupą. Lubię jak w takim momencie do mieszkania wchodzi mąż i mówi: miałem nadzieję, że to u nas tak pachnie..:)
dobrej nocy :)
wiesz, mam tak samo z patrzeniem przez okno w zimowe wieczory. i tez w kuchni. i uwielbiam zapach ciasta, dobrego jedzenia, bądź aromatyzowanej świecy...
OdpowiedzUsuńco prawda u mnie światło nigdy nie czeka, ale trudno, może kiedyś....
A wiesz - tak teraz myślę, że te słowa Beaty to może być prawda... Grudzień to miesiąc pełen mocy. Pozdrawiam grudniowo. Jola
OdpowiedzUsuńteż tak maM, Ze wszysTKim.
OdpowiedzUsuńto jest nas więcej, amatorów "okiennego wyglądania " wieczorami:))
OdpowiedzUsuń