Posty

Wyświetlam posty z etykietą jesień

Weekend na wsi. Ostatni w tym roku.

Obraz
Weekend. Nie policzę ktory już raz- na wsi. Spokój, cisza, natura. Całkowity reset.  Pojechaliśmy mimo, że były już inne plany na ten weekend. Ale zwyciężyła wizja pożegnalnego grila. wyprawy na grzyby czy totalnego odpoczynku od miasta, Plan zrealizowany w 100 % :)  Dzieciaki nasycone świeżym powietrzem miały i lepszy apetyt i humor. Spanie jak zawsze, czyli pobudki tuż po 6.00 :) tak te nasze modele już mają . Ale potem Bartuś zasnął po 10.00, reszta ekipy poszła na grzyby, a ja miałam czas i na herbatę i na książkę. Wczesna pobudka to także okazja do sesji fotograficznej na łące chwilę po wschodzie słońca.  Leniwe popołudnie, każdy ze swoją książką. Wyprawy z Bartusiem  do gąsek , do krówek, do kurek i ta jego radość :)) rozmowy z Julką o wojnie, przy okazji czytania "Asiuni".  Wspaniały , jesienny weekend. Taki do zapamiętania :)

Listopadowe czytanie

Obraz
Listopadowe czytanie to po pierwsze przede wszystkim moje ukochane kryminały,a po drugie- głównie kobiece pióro :)  Zaczynamy od polskiego podwórka: Katarzyna Puzyńska i "Motylek". To książka, której cała akcja skupiona jest wokół jednego głownego wątku: kto zabił zakonnicę w małej wsi? komu ona zawiniła? czy był to przypadek czy celowe działanie? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań próbuje udzielić kilkuosobowy zespól policjantów w małej wsi Lipowo. Z czasem do pomocy zostaje przydzielona "baba ze stolicy" , jakby na przekór męskiej dominacji wiejskiego posterunku. Książka napisana jest dość sprawnie, dzięki wątkowi głównemu nie gubimy się w akcji, każdy z bohaterów wyposażony został w cały zestaw wad i zalet, nikt nie jest szablonową postacią jednoznacznie pozytywną bądź negatywną. Zaskoczenie również dość zaskakujące i nieoczekiwane.  Aleksandra Marinina i jej seria z Anastazją Kamieńską to klasa sama w sobie. Uwielbiam klimat wiecznie mokrej, brud...

Listopadowa tradycja

Obraz
Całkiem nieświadomie robi nam się z siostrą mała tradycja: listopadowy spacer po parku zamkowym w Pszczynie. Rok temu siostra z dzidzisiem w brzuchu, w tym roku już wędrowałyśmy z wózkiem. Pogoda podobna, w sumie- jak to w listopadzie :) Tym razem jednak w połowie spaceru złapała nas mżawka, która z czasem przerodziła się w deszcz. Czy komuś to przeszkadzało? nie :) dziewczyny zadowolone, zjadły później cały talerz zupy i drugiego dania. My z siostrą z ulgą zasiadłyśmy w cieple restauracji i delektowałyśmy się kawą i tak sobie mówiłyśmy, że popołudnie teoretycznie nadawało się do siedzenia w domu i leniuchowania. A my co? A my po dwugodzinnym spacerze naładowałyśmy akumulatorki na całego :) Kilka ujęć moich ulubionych miejsc :

Śląskie z dzieckiem: Skansen w Chorzowie

Obraz
Po dość wyczerpującej sobotniej wycieczce w góry, niedzielę postanowiliśmy spędzić na Dniu Kartofla w chorzowskim skansenie. Oczywiście na miejsce dostaliśmy się nie inaczej, jak kolejką Elką :) Julka z góry podziwiała cały park, wynajdowała coraz to nowe atrakcje dla siebie, które koniecznie chciała zobaczyć. Ale kierunkiem dla nas był skansen i odbywająca się tam impreza. Samo jedzenie nie zachwyciło ( jakiś pechowy pod tym względem weekend ) , ale za to było mnóstwo innych atrakcji w których córka chętnie brała udział. Przy okazji zwiedzaliśmy również wnętrza chat w skansenie, nie raz i nie dwa odnajdując w nich coś znajomego: a to szafę, którą mamy w domu; a to łóżko znane nam z odwiedzin u babci; a to wagę stojącą kiedyś w każdej niemal stodole. Baaardzo nam się to zwiedzanie podobało, ale zabrakło już czasu na odwiedziny w pozostałych częściach parku. Ale tak naprawdę zostało nam jedynie Planetarium z rzeczy dotychczas nieodwiedzonych :) ...

Jesień w górach

Obraz
Weekend zapowiadany był jako pogodny, słoneczny, więc postanowaiłam wyciągnąć moją ferajnę "gdzieś". Wybór na sobotę był dość oczywisty: góry. Ponieważ nie dane nam było w tym roku wędrować na szlaku, wybraliśmy coś łatwego: Skrzyczne. Można na górę wjechać wyciągiem, a potem wybrać różne opcje: spacer krótszy lub dluższy, albo zostać w schronisku i od razu zjechać z powrotem. Byliśmy przygotowani na nieco więcej niż 3 minuty marszu z wyciągu do schroniska, więc w tempie ekspresowym upłynął nam 3 godzinny spacer z pięknymi widokami na okolicę :) Po wędrówce zdecydowaliśmy się na obiad w schronisku, ale to był zły pomysł....nic nam nie smakowało: ani żurek ( wodnisty i mdły), ani bigos ( niedogotowana kapusta z koncentratem), ani pierogi ( rozgotowane i prawie bez nadzienia). Znam lepsze miejscówki :) Najważniejsze jednak, że nawet ta chwila w górach pozwoliła na niesamowity odpoczynek i nabranie energii :) A niedziela też była ciek...

Kolorowy październik

Obraz
Kto powiedział, że jesień to jedynie zgaszone barwy w wystroju wnętrz? mnie zainspirował bukiet astrów kupionych na targu. Kilka kolorowych poduszek, na chwilę koc z Ikei na kanapie. tu troszkę żółci, tam fioletu, szczypta czerwieni i.....jest barwnie, kolorowo, wesoło i optymistycznie :) Pewnie za chwilkę znudzi mi się ta feeria barw. Ale zanim to nastąpi cieszę oko kolorami :)