Tygodniowe migawki
Kwiecień minął. Kiedy? Jak to strasznie ten czas ucieka ostatnio, naprawdę mam wrażenie nieraz, jakby mi ktoś podbieral codziennie z doby 2-3 godziny. Niby nic się nie dzieje, a jednak: tu lekarz, tu sklep, tu siostra, tu apteka, tu zakupy jedne, tu plac zabaw i spacery...i mija dzień za dniem i wieczór za wieczorem. Pracy za dużo, odpoczynku jakoś mało. I to czuć...Na szczęście już jutro będziemy w drodze na wieś :) Nic to, że ma padać i zimno i w ogóle! nie dam się ! będę czytać, odpoczywać, spacerować. Na deszczowe chwile jest zapas czasopism, gier planszowych, książek. A tymczasem małe podsumowanie kilku ostatnich dni: miały być góry. Ale po analizie pogody poprzez wyglądnięcie przez okno plany zostały zmodyfikowane: jezioro. Prawie cztery godziny :) My z mężem gadaliśmy sobie przy kawce, a dzieć w tym czasie szalał ile się da. Pełen relaks:) Po powrocie- idealnie się w czasie zgraliśmy-oberwanie chmury. No więc co? czas na obiad. Nietypowy jak na niedzielę...