Weekend
Weekend był bardzo rodzinny. Ponieważ ja jeszcze jedną nogą tkwię w chorobie i osłabieniu odpuściłam sobie wszelkie sprzątania, zakupy i całą przedświąteczną logistykę. Przygotowałam jedynie pierniczki z Julką oraz śledzie w czterech wariantach smakowych :) A potem zaprosiłam siostrę z dziećmi na sobotnią nasiadówkę. Dziewczyny dostały do pomalowania Mikołajowe głowy i kilka drewnianych dekoracji, mały Franuś uciął sobie drzemkę a potem dał piękny koncert gaworzenia. Wieczór zakończył się kolacją pt "czym chata bogata, czyli czyszczenie lodówki" :) i dobre było!
Niedziela zaczęła się tradycyjnie od kawy i książki :) Dalsza część dnia byla baaaardzo spokojna i leniwa. Większą część spędziłam pod kocem popijając herbatkę i czytając książkę. Dopiero popołudniu, jak moi wrócili z łyżew- pojechaliśmy odwiedzić jarmark. Jeszcze jest on malutki i skromny, ale mam nadzieję, że z biegiem lat będzie coraz bardziej przypominał jarmarki z prawdziwego zdarzenia :) Zmarznięci postanowilismy poznac smaki wegetariańskiej kuchni Zielonego Talerza, ale wyszliśmy średnio zadowoleni...
miłego wieczoru!
Komentarze
Prześlij komentarz