Bieszczadzkie połoniny, czyli wspomnienia z wakacji cz.1

Tegoroczny urlop mieliśmy podzielony na dwie części  dwa wyjazdy: najpierw ja z mężem pojechaliśmy w Bieszczady, a potem razem z córką- w Karkonosze.

W Bieszczadach zakochaliśmy się od pierwszego wejścia na szlak. Traf chciał, że poszlismy na Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec i nie mogło być chyba lepszej decyzji. Zaskoczyło mnie niesamowicie, że po zaledwie dwóch godzinach bylismy prawie na szczycie :) Spodziewałam się dłuższych podejść, ale zostałam bardzo pozytywnie rozczarowana. Jakoś mimowolnie porównywałam wszystko do ukochanych Tatr: ilość ludzi, szlaki, ceny. A to nie tedy droga! I mimo, że wiedziałam, że w Bieszczadach spotkamy inny "rodzaj" turystów, to i tak moje zdziwienie było niemałe. Tak naprawdę najwięcej ludzi spotkaliśmy drugiego dnia w okolicach Chatki Puchatka. A tak, kilka kilkanaście grupek pozdrawiających nas wesołym 'cześć'.
Pogody mieliśmy całe trzy dni :) ale co tam, jeśli tylko nie padało, także szlismy na szlak :) Jednego tylko dnia zrobiliśmy sobie tournee wokół Jeziora Solińskiego, ale o tym w następnych fragmentach :)

Teraz to, co najpiękniejsze- Góry.










no cóz tu dużo mówić....wrócimy tam, jak nie za rok, to za dwa już na pewno :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cytrusowa mikstura dla smaku i zdrowia

Koniec lata na wsi

Nowy pomocnik kuchenny- chlebak