Weekend. Kraków- Podziemia Rynku , Wawel, Planty i plac zabaw
Pewnej dość deszczowej niedzieli wybrałam się z córką, siostrą i siostrzenicą do Krakowa. My z Julką byłyśmy tam już ktoryś raz z kolei, za to moja siostra w zasadzie po raz pierwszy. Główną atrakcją miało być zwiedzanie Podziemi Rynku, a potem spacer na Wawel.
Rezerwacji biletów dokonałam wcześniej poprzez stronę internetową muzeum. Na konkretną datę i godzinę wybrałam bilet w opcji 2+2 . Na maila przychodzi potwierdzenie rezerwaacji, natomiast same bilety odbiera się w kasie muzeum i wtedy też dokonuje płatności.
Samo wejście do muzeum rozpoczyna się od przekorczenia kurtyny pary. Było to zaskoczenie zarówno dla dziewczyn, jak i dla nas :) Pierwszym, co przyciągnęło małoletnie, byly wielkie ekrany dotykowe z mapą muzeum, opisami ścieżek , ogólną nawigacją po podziemiach.
Ale i potem atrakcji nie brakowało. W muzeum znajdują się rekonstrukcje zakładów złotnika i metalurga, jest też animacja przedstawiająca wielki pożar, jaki trawił kika chat . Niesamowite jest to, że w tle ciagle słychac jak nie odgłosy kojarzące się z targiem, to stukanie młota, a przy ekpozycji z pożarem było widać ogień i słychać to nieco przerażające wycie ognia i wiatru.
Ledwie dziewczyny ochłonęły po tym fragmencie, a już za chwilę okazało się, że pod naszymi nogami znajduje się mapa ze średniowiecznymi szlakami handlowymi. Można było odszukać miejsca, ktorę się zna :)
Kawałek dalej znajdował się cmentarz i to miejsce wywołało sporo pytań, ale i zadumy. Atrakcją było również spojrzenie na szklaną piramidę, znaną spod Sukiennic, od dołu.
W innej części podziemi trafiliśmy do alejki, w której przedstawiono przedstawicieli różnych średniowiecznych zawodów, wraz z ich wyrobami. Zaskakujące było w jak świetnym stanie znajdowała się większość z tych wytworów. Oczywiście zewsząd ciągle dochodzily nawoływania i odgłosy sprzedających i kupujących, co dawało niesamowite wrażenie przeniesienia się w czasie :)
Pod koniec zawitałyśmy do pokojów z prezentacjami filmowymi poszczególnych etapów w dziejach miasta Krakowa, ale że były to filmu w których pewien pan dośc niewyraźnie opowiadał o poszczególnych wydarzeniach, dziewczyny chciały iść dalej. bardzo zaskoczone były ,że to jednak koniec zwiedzania :)
W sklepiku kupiły kartki pamiątkowe no i nie mogło się obyć bez pieczątki :)
Ponieważ zrobiła się poraz obiadowa, postanowiłam zabrać ekipę do miejsca przeze mnie już niejednokrotnie sprawdzonego: do baru mlecznego na ul.Grodzkiej :) Najważniejszą zaletą jest to, że jedzienie - ZUPA- wydawana jest od ręki. Mając głodne małoletnie koło siebie, szybkość dostępnego jedzenia stanowiła kluczowe kryterium wyboru miejsca obiadowego :)
No a potem już klasyk, spacer na Wawel, do smoka i na skałki, potem Plantami na plac zabaw.
Plac zabaw był miejscem z którego dziewczyn nie dało się wywabić przez niemal godzinę. Wydaje się, że miejsca i atrakcji w nim niewiele. Nic bardziej mylnego :)
Komentarze
Prześlij komentarz