Tegoroczny urlop mieliśmy podzielony na dwie części dwa wyjazdy: najpierw ja z mężem pojechaliśmy w Bieszczady, a potem razem z córką- w Karkonosze. W Bieszczadach zakochaliśmy się od pierwszego wejścia na szlak. Traf chciał, że poszlismy na Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec i nie mogło być chyba lepszej decyzji. Zaskoczyło mnie niesamowicie, że po zaledwie dwóch godzinach bylismy prawie na szczycie :) Spodziewałam się dłuższych podejść, ale zostałam bardzo pozytywnie rozczarowana. Jakoś mimowolnie porównywałam wszystko do ukochanych Tatr: ilość ludzi, szlaki, ceny. A to nie tedy droga! I mimo, że wiedziałam, że w Bieszczadach spotkamy inny "rodzaj" turystów, to i tak moje zdziwienie było niemałe. Tak naprawdę najwięcej ludzi spotkaliśmy drugiego dnia w okolicach Chatki Puchatka. A tak, kilka kilkanaście grupek pozdrawiających nas wesołym 'cześć'. Pogody mieliśmy całe trzy dni :) ale co tam, jeśli tylko nie padało, także szlismy na szlak :) Jednego tylko dnia zrobiliś...