I po styczniu
Styczeń minął niespodziewanie szybko. W zasadzie cały czas martwimy się o zdrowie taty. Jestem wściekła, że poszedł do niekompetentnego lekarza rodzinnego, który zamiast go wyleczyć, pogorszył tylko sprawę... Człowiek ma zaufanie do lekarza, do leków, które w dobrej wierze zażywa, a ostatecznie okazuje się, że przez to jedynie pogarsza swój stan. Jak tak można? Jak można w szpitalu rangi wojewódzkiej stwierdzać, że coś się zapodziało, a po "odpowiednich" krokach- nagle się znalazło?! Jestem wściekła i rozgoryczona.... Po raz pierwszy też dotarło do mnie z pełną świadomością, że to teraz my-dzieci- musimy być oparciem i podporą dla rodziców, to my musimy o nich dbać, zapytać czy zjedli, czy się nie przewiali, żeby uważali na mróz czy przegrzanie... Styczeń to miesiąc, kiedy Julka uczy się nowych słów: tatuś, daduś= dziadziuś, mamuś, sama, posie= proszę, pes= pies, fir fir= ćwir ćwir, chodź, Hania :) W weekend przygotowałam świetną babkę ( bo jak na keks ma za mało bakalii) wed...